15 lipca o godzinie 15:00 ściany budynku przy ulicy Jodłowej 8a znów wypełniły się mnóstwem powitań, prowadzonych rozmów oraz radością z ponownego spotkania. Tak zaczął się kolejny Jawornik English Camp.
Jak co roku plan dnia był prosty do zapamiętania. Dzień zaczynał się od pobudki – pierwsza przeprowadzona przez uczestników była o 5:30, ostatnia przeprowadzona już przez opiekunów odbyła się o 7:58. Po nabraniu sił na śniadaniu, każdy miał czas by posprzątać swój pokój – efekty były różne, ale wierzymy, że każdy starał się jak tylko mógł najlepiej. O godzinie 9:30 dzwonek wzywał nas do kaplicy, by poznawać Boga jeszcze lepiej. W tym roku skupiliśmy się na złych dniach biblijnych bohaterów i tym w jaki sposób Bóg podawał im pomocną dłoń.


Grupa Amerykanów prowadziła zajęcia na temat popkultury. Na zajęciach językowych rozmawialiśmy na temat naszych ulubionych książek, filmów czy muzyki. Mieliśmy okazję wziąć również udział w bitwach tanecznych – jednak grupa pomarańczowa nie miała sobie równych! Poznaliśmy też kilka gier i zabaw, które można wykorzystać w deszczowy dzień. Próbowaliśmy również przedstawiać w języku angielskim poznaną wcześniej historię biblijną.
Popołudnia niosły ze sobą wiele atrakcji. Zaczynało się od tradycyjnego pytania: „Co dziś na obiad?”, a następnie padały kolejne jeszcze ważniejsze: „Czy pójdzie ktoś z nami do sklepu?” oraz „Czy możemy odebrać telefony?”. Po poobiedniej przerwie był czas na zajęcia warsztatowe. Na zajęciach muzycznych uczyliśmy się nowych piosenek na cześć naszego Pana, robiliśmy tamburyny, które posłużyły nam w trakcie występu na niedzielnym nabożeństwie oraz mogliśmy trochę potańczyć. Zajęcia sportowe szczęśliwe spędzaliśmy częściej na zewnątrz, gdzie mogliśmy poznać kilka nowych gier jak kickball czy scream run. W czasie deszczu byliśmy na strychu i mogliśmy zagrać w mafię lub ulubioną grę każdego obozowicza „Honey, if you love me…” (Kochanie, jeśli mnie kochasz…) – każdy z nas mógł sprawdzić jak długo jest w stanie wytrzymać bez wybuchnięcia śmiechem. Był też czas na zajęcia plastyczne, na których mogliśmy wykonać pracę z koralików czy zaprojektować wzór na bawełnianej torbie, która później służyła jako awaryjna torba na rzeczy nie mieszczące się w walizce. Po tych trzech znanych nam aktywnościach przyszedł czas na element zaskoczenia – codziennie mogliśmy wybrać zajęcia na które mamy ochotę. I tak na przykład jedni brali udział w zabawach sportowych, budowali mosty z makaronu czy pojemniki na jajka, by te przeżyły lot ze strychu na ziemię, inni uczyli się gier karcianych, a jeszcze inni mieli okazję zrobić kalendarz z wersetem na każdy dzień czy nakręcić krótki film. Wieczory spędzaliśmy grając wspólnie w jedną grę. Największym powodzeniem cieszyły się rekiny i delfiny. Gdy gra dobiegała końca, spotykaliśmy się raz jeszcze w kaplicy, by podziękować Bogu za dzień pełen wrażeń i prosić go o spokojną noc.
Niedziela była dla nas dniem wyjątkowym. To wtedy mogliśmy zaprezentować całemu zborowi trzy piosenki, których nauczyliśmy się w trakcie trwania obozu. Wysłuchaliśmy z uwagą kazania pastora James’a, który przedstawiając nam przypowieść o synu marnotrawnym, pokazywał nam, że Bóg zawsze na nas czeka. Nieważne co zrobiliśmy w naszym życiu i jak bardzo daleko odeszliśmy od Niego, on zawsze nas wypatruje i jest gotów wybiec nam na powitanie, jeśli tylko podejmiemy decyzję o powrocie do Ojca. Po nabożeństwie odbył się wodny dzień na który wszyscy czekali od początku obozu. Wzięliśmy udział w kilku różnych zabawach z wodą – bitwa na balony z wodą czy impreza towarzysząca: wrzucanie opiekunów do basenu. Gdy tylko weszliśmy do budynku za oknem rozpoczęła się prawdziwa ulewa. Wodny dzień rozpoczął się na całego! Po obiedzie rozpoczęły się obozowe „podchody”. Każda z grup musiała odnaleźć kilka zadań, następnie je wykonać, by dostać kolejną wskazówkę i element układanki potrzebny do ukończenia zadania.
W poniedziałek wybraliśmy się na wycieczkę „cow hike”, czyli Stożek. Po wielu atrakcjach towarzyszących nam przy wyjeździe wyciągiem (teraz już wiemy, że telefony lepiej zostawić w plecaku, a zdjęcia zrobić sobie, gdy stoimy już na pewnym gruncie ;) ) przyszedł czas na uzupełnienie sił w schronisku oraz poszukiwanie krowy z którą chcieli zrobić sobie zdjęcie nasi Amerykanie. Wycieczka przebiegła nam sprawnie i niezwykle bezpiecznie. Po powrocie i odpoczynku czekało na nas ognisko z kiełbaskami i amerykańskimi przysmakami – s’mores – na które każdy z nas czekał najbardziej.
Ostatni dzień obozu spędziliśmy na wspólnym śpiewaniu wszystkich obozowych piosenek oraz ostatnim spotkaniu w swoich grupach, by otrzymać certyfikaty oraz podziękować swoim nauczycielom za te kilka dni nauczania nas języka angielskiego. Każdy z nas otrzymał na pożegnanie ślady stóp, by pamiętać, że w trudnych sytuacjach w naszym życiu to Pan niesie nas na swoich ramionach.

Szczególne podziękowania pragniemy skierować w stronę Parafii za gościnne przyjęcie opiekunów amerykańskich oraz polskich, jak i obozowiczów. Kłaniamy się również w pas utalentowanym Paniom z Kuchni, które dzielnie każdego dnia dbały o to, by wszyscy z nas byli najedzeni i rozpieszczały nas jagodziankami. Jednak na największe podziękowania zasługuje Pan Bóg, który i w tym roku dbał o nasze bezpieczeństwo, błogosławił nam oraz umożliwił nam spędzenie tego okresu we wspólnym gronie.

Prezentacja zdjęć z obozu do oberzenia na JEC 2019